środa, 29 maja 2013

Seda odwiedziła na chwilę stado.

Dawno tutaj nie byłam,ale widzę,że wszyscy są bardzo leniwi!
Nie to nie tak powinno wyglądać!Wszystko się zepsuło jak odeszła klacz alfa.
Gniady pamiętasz mnie jeszcze czy stado posłałeś w niepamięć?
Gniady czy coś zrobiłeś dla stada?
Karo,Sendy nie uwolniliście się ze stajni?

piątek, 3 maja 2013

Informacja

Od 6 maja do 10 maja nie wysyłajcie opowiadań na login Pandzia534 ponieważ jadę na zieloną szkołę i mnie nie będzie. Po powrocie znów będę pomagać przy stadzie.

Od Sendy CD historii Karana


Nie mogłam złapać oddechu. W końcu wykrztusiłam przez łzy:
- Jest źle Karan, bardzo bardzo źle - musiałam przerwać bo podszedł do mnie książę z Alfredem. Chwycił mój kantar i chcąc, nie chcąc musiałam pójść za nim. Jednak postanowiłam, że w nocy wrócę do Karana i wszystko mu powiem. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Skradałam się po cichu i doszłam do boksu Karana.
- Sendy - powiedział - co się stało? - zapytał od razu.
- Dowiedziałam się, że Książę wyjeżdża na jakiś czas. Nie wiem jeszcze po co i gdzie, ale wiem, że na bardzo długo. Problem tkwi w tym, - dodałam widząc radość Karana z wyjazdu księcia - że książę zabiera ze sobą Alfreda, a Alfredo chce bym pojechała z nimi. A ja nie chce! - rozpłakałam się. Karan patrzył na mnie nie wiedząc co powiedzieć. W końcu odezwał się:
- Musimy uciekać. Czy wiesz kiedy wyjeżdża książę?
- Za dwa lub trzy dni. - odparłam ze łzami w oczach
- To zbyt szybko. - powiedział i zamilkł, zastanawiając się nad planem ucieczki. Nie wiedziałam co robić.
- A co jeśli zostaniemy rozdzieleni? - Karan nie odpowiedział. Myślał. Sama od dłuższego czasu zastanawiałam się w jaki sposób wykorzystać mój fałszywy związek z Alfredem. Odwróciłam się i wróciłam do boksu. Nie mogłam zasnąć całą noc. Myśl, że mogę stracić tego jedynego nie dawała mi spokoju. Kiedy w końcu udało mi się zmrużyć oczy miałam dziwny sen. Sen który ocalił nam życie. Byłam na terenach naszego stada. Nad jeziorem. Nagle z jeziora wynurzyła się postać potężnego ogiera. Był jasny i ciepły. Gdy wynurzył się całkowicie stąpając lekko po wodzie zbliżał się w moim kierunku. Kiedy stał już naprzeciwko mnie uśmiechnął się lekko i wskazał kopytem na moje serce. To było wszystko, lecz zanim rozpłynął się całkowicie szepnął:
- Wierzę. - ocknęłam się nagle z drzemki. Wciąż było ciemno. Jakieś przeczucie kazało mi wyjść ze stajni. Skierowałam się na wybieg. Rozejrzałam się dookoła i zrozumiałam.
- Dziękuje, Selvatico. - szepnęłam do gwiazd na niebie. Zawróciłam w stronę boksów. Podreptałam cicho po klucze od więzienia moich przyjaciół. Szczęśliwy traf sprawił, że wszystkie konie spały jak zabite, a po stajni nikt się nie kręcił. Wzięłam klucze w pysk i poszłam do boksu Karana. Otworzyłam drzwi najciszej jak umiałam ( co było trudne, trzymając klucze w pysku ) i rzuciłam się Karanowi na szyję. Po chwili wszyscy moi przyjaciele byli wolni. Zwróciliśmy się w stronę wyjścia na wybieg i po kolei wyszliśmy ze stajni. Kątem oka dostrzegłam, że Lizy obejrzała się jeszcze na boks nr 1, ale już po chwili była przy drzwiach.
- Sendy, jakim cudem nikt cię nie widział? - spytał Rubin. Uśmiechnęłam się.
- Tajemnica. Ale nie jesteśmy jeszcze wolni. - odparłam
- No tak, jak uciekniemy z wybiegu? - zmartwił się Amigo
- O to się nie martw. Chodźcie za mną. - powiedziałam i ruszyłam w stronę płotu. Bacznie oglądałam najmniejszy jego fragment, aż w końcu się zatrzymałam i oznajmiłam:
- To tu. - zaczęłam uderzać nogami w płot, a potem przyłączyli się pozostali. Udało się. Ogrodzenie się złamało. Z radością ( ale po cichu ) wyskoczyliśmy przez zrobioną przez nas dziurę. Wszyscy już chcieli uciekać dalej wgłąb lasu, ale ja zatrzymałam się i zaczęłam ''naprawiać'' płot. Kiedy jako tako był gotowy, pogalopowałam w stronę moich przyjaciół. Zatrzymaliśmy się przy małym drzewie.
- Sendy, teraz to musisz nam powiedzieć jak to zrobiłaś. - powiedział stanowczo Karan. Uśmiechnęłam się tajemniczo i obok mnie pojawił się duch mojego ojca. Podszedł bezszelestnie do zszokowanego Karana, położył kopyto na jego grzbiecie, uśmiechnął się i zniknął. Podszedł do mnie Rubin i powiedział:
- Ty to masz naprawdę zwariowaną rodzinkę. - a wszyscy pokiwali potwierdzająco głowami.
- Ale to nie koniec. Selvatico obiecał doprowadzić nas bezpiecznie do tego drzewa. Dalej musimy radzić sobie sami. - oznajmiłam - Lepiej uciekajmy. - i rzuciłam się do ucieczki. Biegliśmy tak przez jakiś czas. Nagle zatrzymałam się i powiedziałam ni stąd ni zowąd:
- Nie musisz być samotny. - moi przyjaciele nie rozumieli o co mi chodzi, ale zaraz po tym jak to powiedziałam zza jednego z drzew wyłonił się Alfredo.

<Karan>

czwartek, 2 maja 2013

Seda odchodzi!

Seda odchodzi!

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d1/Holsteiner_Apfelschimmel-2005.jpgSeda odchodzi!
Powód:Nic się tu nie dzieje i koniec.Decyzja właściciela.


Od Sedy
Mam ważniejsze rzeczy do roboty i niż wchodzenie na ta stronę,na której nic a nic się nie dzieje!

Od Sedy

Nic się tutaj nie dzieje.
Gniady,tak trudno odpisać na opowiadanie no jak widać tak.
Odchodzę z tego podupadającego stada.Nie podoba mi się już tutaj.Jest strasznie.Nic się nie dzieje.Alfa Rubin pisał mi,że JA nie opiekuję się stadem,a ON co?Nie ma co tutaj robić.Nikt nie jest aktywny i nikt nic nie pisze.Fajne stado w,którym są ludzie,którzy w ogóle się nie udzielają i Alfa,która w ogóle nie spogląda na to stado!Denerwujecie mnie,zaraz napisze post,że odchodzę to moje ostatnie słowo w tym STADZIE.Jeżeli obchodzi cię to stado Rubin to wchodź na tą stronę tyle razy ile ja wchodziłam,gdy nic nie pisałam.Obserwowałam wszystko!A ty tego nie doceniłeś i już!A szkoda gadać!