wtorek, 16 kwietnia 2013
Od Sendy CD historii Karana
Przeraziłam się. Do stajni wszedł książę.
- Perła, Kary! -zawołał. Spojrzał się na naszych przyjaciół - Co to za rumaki? Nigdy ich tu nie widziałem. - szybko zamknął drzwi na klucz i wyszedł. Karan spojrzał na Rubina ze strachem.
- Już po nas...
- Kto to Perła i Kary? - zdziwił się Amigo
- No, niby ja i Karan - odpowiedziałam - Ale to teraz nie ważne. Musimy stąd szybko uciekać! - Lizy podbiegła do drzwi, w których zniknął przed chwilą książę i próbowała je wyważyć kopniakiem.
- To na nic. - stwierdziła - Jesteśmy uwięzieni. - staliśmy w grupce czekając na dalszy bieg wydarzeń. Po kilku minutach przyszedł książę, ale nie był sam. Przyprowadził ze sobą żołnierzy i co najgorsze... Alfreda.
- Proszę zagonić te konie do boksów. - książę wydał rozkaz. Walczyliśmy dzielnie, lecz ich było więcej. Wkrótce wszyscy byliśmy w uwięzieni. Książę przechadzał się między boksami i patrzył na nas.
- I co ja mam z wami zrobić? - zapytał. Zatrzymał się nieco dłużej przy Emily. Skinął na swojego wiernego rumaka i wyszedł. Zostaliśmy sami z Alfredem. Ten spojrzał z wyższością na mnie i Karana i podszedł do boksu Lizy.
- Alfredo - powiedziała kpiąco klacz.
- No, no, no. - powiedział ogier - Jestem pod wrażeniem, że mnie pamiętasz.
- Lizy, znasz go? - zapytał Karan z niedowierzaniem.
- Tak jakby - powiedziała wymijająco - ale nie jestem dumna z tej znajomości. - Emily odwróciła się do ściany i powiedziała jeszcze bardziej kpiącym tonem - Nie mam ochoty z tobą gadać. - zachowywała się tak, jakby nienawidziła go najbardziej na świecie, ale jednocześnie jakby łączyła ich wspólna przeszłość. Alfredo wyszedł, a my obrzuciliśmy Lizy milionem pytań. - Skąd znasz Alfreda? - zapytał pierwszy Rubin.
- Mam wrażenie, że nie dacie mi spokoju jeśli wam nie odpowiem? - powiedziała. Wszyscy skinęliśmy głowami, a Emily westchnęła i zaczęła mówić:
- Kiedy jeszcze was nie znałam, to było jakiś miesiąc po tym jak opuściłam moją rodzinną krainę szłam sobie lasem i nagle wyskoczył mi na drogę jakiś ogier. Wyraźnie przed czymś uciekał. Wpadł na mnie, a kiedy wstał poradził mi żebym uciekała. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam człowieka na koniu. Natychmiast rzuciłam się do ucieczki. Kiedy go w końcu zgubiliśmy przystanęłam przy drzewie. Tamten ogier podszedł do mnie i się przedstawił.
- Alfredo... - stwierdziłam. Lizy skinęła głową i kontynuowała
- Powiedział mi, że ten człowiek to książę. Akurat zainteresował się Alfredem. Żył w ciągłym lęku przed księciem. Zaprzyjaźniliśmy się, ale pewnego dnia zostaliśmy schwytani. Na początku nie chcieliśmy się z tym pogodzić, ale dwa miesiące później stajnia stała się naszym domem. Już nie miałam zamiaru uciekać. I nie ukrywam, że zakochałam się w Alfredzie. Ta miłość nie miała jednak przyszłości. Alfredo stał się pupilkiem księcia, ale ja też nie byłam gorsza. Lecz któregoś dnia, gdy Alfredo wrócił z księciem z polowania zmienił się nie do poznania. Zaszła w nim zmiana której nie mogłam zrozumieć. Wyczułam, że Alfredo ma jakiś głęboko zakopany ból w sercu o którym starał się zapomnieć, a ja nie wiedziałam jak mu pomóc. Wkrótce nie mogłam już tego znieść. Uciekłam. - Emily skończyła, a w stajni zapanowała głucha cisza. Wieczorem kiedy wszyscy spali odezwałam się cicho
- Karan, śpisz?
- Nie. Stało się coś? - spytał
- Sama nie wiem. Po prostu się boję. Alfredo jest przerażający.
- Nie martw się. - uspokoił mnie - Nie pozwolę żeby coś ci się stało. Musimy obmyślić jakiś plan ucieczki. - skinęłam głową i ułożyłam się na twardej podłodze. Po chwili pomyślałam, że Alfreda musiało coś zmienić, coś czego nikomu jeszcze nie powiedział...
< Karan co robimy dalej? >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz