niedziela, 21 kwietnia 2013

Od Sendy CD Karana


Wiedziałam, że bez planu nie uda nam się uciec. Żołnierze księcia znowu zamknęli nas w boksach, ale tym razem użyli potężnym kłódek i innych zabezpieczeń. Ucieczka była więc niemożliwa. W nocy kiedy wszyscy spali ja myślałam jak uchronić moich przyjaciół. Myślałam bardzo, bardzo długo, aż w końcu wymyśliłam.
- Proszę wyprowadzić Perłę i Alfreda na wybieg - oznajmił któregoś dnia książę. Uśmiechnęłam się. Wychodząc na wybieg za Alfredem mrugnęłam dyskretnie do przerażonego Karana. Kiedy znalazłam się sam, na sam z Alfredem, ogier tak jak za pierwszym razem zaczął mnie okrążać. Patrzył na mnie podejrzliwie.
- Coś planujesz - stwierdził po chwili i zatrzymał się przede mną - Przez ostatnie kilka dni dziwnie się zachowujesz.
- Po prostu przejrzałam na oczy - odpowiedziałam - Nie chce mieć już nic wspólnego z tym irytującym ogierem i zarozumiałymi końmi. - mówiłam to pewnie. Alfredo uśmiechnął się.
- Wiesz co? Takie jak ty lubię najbardziej. Idealnie się nadajesz na moją partnerkę.
- Schlebiasz mi - zamrugałam oczami i przybliżyłam się do Alfreda. Zaczęłam się do niego kleić i łasić jak kot. Kiedy stajenny przyszedł zabrać nas s powrotem do boksów, wziął mój kantar i pociągnął w swoją stronę, żeby zamknąć mnie w ciemnym i ciasnym boksie. Jęknęłam do Alfreda:
- Ratuj kochany - Alfredo, jakby go piorun trzasnął stanął w mojej obronie, a biedny stajenny upadł w stóg siana. Gdy przyszedł książę i zauważył jak bardzo się do siebie przywiązaliśmy z Alfredem polecił stajennemu  żeby zaprowadził nas do boksu numer 1. Kiedy prowadził nas przez boksy moich przyjaciół poczułam, że mnie znienawidzili, a gdy przechodziłam obok boksu Karana schyliłam się w jego stronę i szepnęłam do ucha tak by nikt tego nie słyszał:
- Uratuję was - i jakby nigdy nic przytuliłam się do Alfreda. Dotarliśmy w końcu na miejsce. Boks numer 1. Kiedy na niego spojrzałam wydawało mi się, że to nie jest boks tylko prawdziwy koński apartament. Aż brak mi słów żeby go opisać, ale to na co szczególnie zwróciłam uwagę to fakt, że to boks dla 2 koni. Późną nocą kiedy Alfredo spał, wymknęłam się po cichu i powędrowałam do boksu Karana.
- Karan, najdroższy. - szepnęłam tak cicho, żeby nie obudzić reszty. Ogier wstał i popatrzył na mnie. Był zdenerwowany.
- Czemu mi to zrobiłaś? - narzekał - Czemu mi nie powiedziałaś? Mogłem ci pomóc. Wymyślilibyśmy inny sposób.
- Ile by nam to zajęło? Wybacz kochany, ale to jedyne wyjście. Wybacz też, że ci nie powiedziałam od razu, ale nie mogłam. Obiecuję, że was wszystkich uratuję. - i schyliłam łeb w stronę kart boksu. Po policzku spłynęła mi łza. Następnego ranka obudziłam się jakaś senna i zmęczona. Alfredo był zaś w znakomitym humorze. Obawiałam, że powie coś czego najbardziej się bałam, na szczęście on w ogóle o tym nie myślał. Od kiedy zamieszkałam, z Alfredem w boksie numer 1 miałam o wiele więcej swobody. Co dzień chodziłam z moim fałszywym partnerem na długie spacery po łące. A co noc skradałam się do mojego prawdziwego partnera i opowiadałam mu o złym ziarnie, które zauważyłam w sercu Alfreda. Co najgorsze obawiałam się, że to małe ziarenko z czasem zacznie kiełkować. Co noc po darowywałam również mojemu partnerowi coś czego nikt nie mógł dostrzec, czego nikt nie mógł mu zabrać. Nadzieję.

<Karan ( nie za ckliwe? :D ) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz