Szukaliśmy Shaniti cały dzień,nie mogliśmy jej nigdzie znaleźć.
Rubin wrócił późnym wieczorem do nas na łąkę.
-Oh,ciekawe co się z nią stało-powiedział.
-Na prawdę nie wiem zapadła się pod ziemię,była nawet na terenach tego OGIERA,ale jej tam nie widziałam.
-Martwię się o nią-powiedział zasmucony Rubin.
-Zaprzestańmy na teraz poszukiwania i odpocznijmy,Shaniti na pewno by to zrozumiała.
-Dobrze-odpowiedział.
Poszliśmy spać.Następnego dnia rano,gdy się obudziliśmy znów
rozłączyliśmy się na dwie grupy.Rubin poszedł na północ i wschód my na
zachód i południe ale znów jej nie znaleźliśmy.Konie były już zmęczone
po całym dniu poszukiwań jednej klaczy,to jest jak szukanie igły w stogu
siana.Odpoczęliśmy napiliśmy się,konie rzuciły się na wodę jak na
ostatnie źdźbło trawy.My z Rubinem daliśmy się im napić.Mi nie chciało
się pić,teraz najważniejsze było dla mnie znaleźć alfę.Poszłam sama
drogą do tamtego stada.Podeszłam bliżej,nikogo nie widziałam nikogo...
Nagle po paru minutach oczekiwań usłyszałam klacz idącą z jakimś ogierem mówili:
Ogier:-No nieźle załatwiliśmy tą tarantowatą,cała w siniakach i niedługo
będzie miała źrebaczka z naszym ogierem władcą.No przyszła torturowana
królowa.
Klacz:-Moim zdaniem nie powinniście jej tak traktować nie zasłużyła na takie dobroci coś gorszego zróbcie,torturujcie jeszcze bardziej niż wtedy!
Ogier:-Powiem władcy.
Klacz:-No mam nadzieję.
Gdy to usłyszałam,zaczęłam galopować w stronę naszego stada najszybciej
jak umiałam,płacząc,gdy dotarłam do stada wszyscy spali więc z płaczem
poszłam nad wodospad położyłam się i zasnęłam.
<Shaniti?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz