środa, 27 lutego 2013

Od Sendy


Dzień był piękny, mimo trwającej wojny pomiędzy stadami. Choć stosunki były napięte dziś dzień był jak każdy inny. Spędziłam go pasąc się na łące i gawędząc z innymi końmi. Zbliżała się noc. Wszyscy zaczęli szykować się do snu. Ja również właśnie miałam wracać do siebie, gdy nagle mignęło mi przed oczami jakieś blade światełko. Rozejrzałam się dookoła, ale niczego nie dostrzegłam więc pomyślałam, że musiało mi się przywidzieć. Tej nocy zasnęłam bardzo szybko, ale miałam dziwny sen. Właściwie to nie jestem pewna czy to był taki zwykły sen. Dookoła mnie nie było nikogo i niczego. Tylko ciemność i pustka. Nagle z tej pustki wyłoniło się małe, blade światełko i zbliżało się do mnie. Gdy było tuż przy mnie z tego małego i niepozornego światełka wyłoniła się postać klaczy. Uśmiechnęła się smutno i zniknęła. Nagle otworzyłam oczy. Wciąż było ciemno więc starając się nikogo nie obudzić zaczęłam iść w kierunku jeziora. Nie wiem czemu, ale czułam jak ktoś mnie woła. Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam na brzegu śnieżnobiałą klacz. Nie miała odbicia w wodzie. Zerknęła na mnie i pokazała bym się nie bała i podeszła bliżej. Zrobiłam jak mi kazała. Gdy byłam kilka kroków od niej przemówiła do mnie spokojnym, budzącym otuchę w sercu głosem:
- To ja córeczko. Poznajesz mnie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz