Było po wojnie. To koniec. Ogiery z wrogiego stad poddały się. Wojna
zaczęła się tak nagle i tak nagle się skończyła. Obudziłem się rano,a le
nie poszedłem tak jak zwykle potrenować. Nie było już po co. Włóczyłem
się to tu, to tam w poszukiwaniu towarzystwa, ale wszyscy byli czymś
zajęci: Sendy błąkała się po terenach z Karanem, Rubin gdzieś zniknął (
prawdopodobnie wciąż złościł się na Shaniti ) , a Stella wciąż nie
dawała znaków życia. W pewnym momencie na myśl przyszedł mi
Rudy.Pogalopowałem go poszukać, ale gdy go zobaczyłem zatrzymałem się.
Był z Lili. Markotny zawróciłem w stronę lasu zdrzemnąć się pod moim
ulubionym drzewem ''Stasiem'' ( tak nazwałem to drzewo ) . Nagle
usłyszałem jakiś hałas. Schowałem się za krzakiem i zobaczyłem Rubina.
Przyjrzałem mu się bliżej i dostrzegłem w jego oczach łzy. Kopał i gryzł
drzewa wokół niego jakby były jego wrogami. Zaniepokojony o przyjaciela
wyszedłem z ukrycia i zapytałem:
- Rubin, wszystko w porządku? - było widać, że nie ale zapytałem
- Wszystko jest nie tak! - krzyknął - Shaniti odeszła, prawie wszystkie konie gdzieś zniknęły i mam całe stado na głowie!
- To znaczy, że za nią tęsknisz? - zdziwiłem się
-
Oczywiście, że nie kretynie! - wrzasnął na mnie - Gorszej partnerki nie
mogłem już wybrać! - spojrzał na mnie i dodał - Wybacz Amigo. Jestem po
prostu kłębkiem nerwów.
- A Seda? Nie może ci pomóc? - spytałem
-
Seda ma już swoje obowiązki. Nie mogę wciąż na niej polegać. - odparł
smutno - Co ja mam zrobić przyjacielu? Doradź mi! - spojrzał na mnie z
nadzieją w oczach. Nie mogłem stać tam i patrzeć obojętnie jak mój
kumpel załamuje się nerwowo. Po namyśle odrzekłem:
- Wiesz co? Ostatnio nie mam nic do roboty. Mógłbym ci pomóc. - zaproponowałem. Rubin spojrzał na mnie wzruszony i powiedział:
<<Rubin>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz