Nie zawsze byłam wolna, ale nie zawsze byłam też więziona. Stajnia w której kiedyś mieszkałam bardzo różniła się od tej. Po pierwsze tutaj w ogóle nie było trawy i drzew. Nie byłam strachliwa, ale teraz poważnie się przestraszyłam. Dzisiaj Karan wyznał mi miłość, myślałam, że ten dzień będzie najpiękniejszym w moim życiu. Jednak bardzo się pomyliłam. Wierzgałam i rzucałam się w boksie. Były duże, tak ale za to ciemne i nieprzyjemne. Chodziłam w kółko, nie wiedziałam co robić. Po jakimś czasie zauważyłam, że przygląda mi Alfredo. Stanęłam w miejscu. Oddychałam szybko i niespokojnie.
- Już niedługo będziesz moja. - powiedział do mnie Alfredo.
- Niedoczekanie twoje. - odcięłam się - Nie pozwolę by trzymano mnie w niewoli. - obejrzałam się na Karana. Patrzył na mnie tęsknym wzrokiem.
- Będziesz moja. - wyszeptał Alfredo, tak żeby Karan tego nie usłyszał - Będziesz jeszcze moja. - i zniknął w swoim boksie, a ja odezwałam się do Karana:
- Spokojnie, nic mi nie będzie. Dam sobie radę.
***
Następnego ranka obudziłam się dość wcześnie. Spojrzałam na boks Karana. On nadal spał. Kręciłam się niespokojnie. Bałam się tego co dzisiaj nastąpi. Jednak wiedziałam, że muszę być dzielna i nie dać się. Godzinę później przyszedł stajenny, żeby nakarmić konie, a tuż za nim książę. Popatrzył na mnie potem na Karana i powiedział:
- Kiedy konie się posilą, wypuść Perłę i Alfreda na wybieg, a tego karego... - tu książę się zaciął - Będziesz się nazywał po prostu Kary. Tak, więc Karego osiodłaj i przyprowadź do mnie. - stajenny kiwnął, a ''jaśnie książę'' wyszedł. Długo się ociągałam z jedzeniem. Co chwilę zerkałam na niespokojnego Karana. Alfredo był zaś w znakomitym humorze. W końcu jednak musiało to nadejść. Stajenny widząc, że skończyłam jeść wypuścił mnie i Alfreda na wybieg. W ostatnim momencie zerknęłam na Karana. Nagle drzwi się zamknęły i znalazłam się sama z ogierem. Stanęłam w miejscu, a on zaczął mnie okrążać.
- Wiesz Perła, - zaczął - jesteś całkiem atrakcyjną klaczą. Jednak zauważyłem, że ciągle gapisz się na Karego. To twój brat czy co?
- Po pierwsze nie nazywam się Perła tylko Sendy, Perła to imię mojej zmarłej matki, a ''Kary'' nie nazywa się Kary tylko Karan i nie jest moim bratem. To mój partner. - to ostatnie słowo wypowiedziałam mocno. Chciałam dać mu do zrozumienia, że nie jestem nim zainteresowana. On jednak był nieugięty. Tak jakby nic nie słyszał powiedział do mnie:
- To co Perła? Zaczynamy?
Z relacji Karana:
<Karan>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz