czwartek, 28 marca 2013
Od Emily
Minął już rok odkąd Kirito mnie zdradził, a ja wciąż nie dołączyłam do żadnego stada. Straciłam do innych zaufanie. Jeśli ktoś chciał żebym dołączyła do ich stada zawsze odmawiałam. Nie chciałam przeżywać znów tego samego od nowa. Szłam sobie ścieżką, aż nagle wpadłam na dwa konie.
- O cześć, nigdy cię tu nie widziałam. Jestem Sendy, a to jest Karan. Jak masz na imię? - spytała wesoło klacz
- Emily - odpowiedziałam obojętnie
- Do jakiego należysz stada? - tym razem odezwał się Karan
- Ja nie należę do żadnego stada. - tym razem mój ton był chłodniejszy. Tamtych jednak to nie zniechęciło.
- Nie należysz do żadnego stada? Jak to? Przecież musisz gdzieś mieć jakąś rodzinę. - na słowo ''rodzinę'' zrobiło mi się nieprzyjemnie. Milczałam.
- Wszystko w porządku? - zapytała zatroskana Sendy.
- Ja... ja już nie mam rodziny. - powiedziałam cicho
- Może chcesz nam o tym opowiedzieć? - zaproponował Karan - Poczujesz się lepiej. - nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam mówić o tym co przeżyłam pierwszym dwóm koniom, które spotkam. Sendy i Karan zaprowadzili mnie na tereny ich stada i zawołali przyjaciół. Byli to: Amigo, Czika i Seda. Na początku byłam wobec nich nie ufna i nie chciałam się z nimi dzielić moimi przeżyciami. Widać zrozumieli, że nie mam ochoty im o tym mówić, więc dali mi spokój, ale poprosili żebym została z nimi przez kilka dni. Zgodziłam się. Całymi dniami przesiadywałam na łące lub nad wodospadem. Pewnego razu kiedy tworzyłam lodową rzeźbę Kirita z wody usłyszałam nad sobą odgłos zachwytu. Obejrzałam się. Za mną stała Czika, Seda i Sendy.
- Jak to zrobiłaś? - spytała Seda. Wzruszyłam ramionami.
- Po prostu użyłam moich mocy. - klacze patrzyły z podziwem na lodową figurkę Kirita. W pewnym momencie Czika spytała:
- A co to za ogier? - tego pytania obawiałam się najbardziej. Spuściłam łeb.
- Jeśli nie chcesz nie musisz mówić. - dodała zaraz po chwili. A ja dalej milczałam. W nocy nie mogłam zasnąć. Długo rozmyślałam o tym czy powiedzieć im dlaczego nie mam do nich zaufania. Myślałam bardzo długo, aż w końcu doszłam do wniosku, że oni są inni. Nie kazali mi mówić co mnie spotkało, zaproponowali nocleg na jakiś czas. Z każdym dniem nabierałam przekonania, że oni nie są tacy jak cała reszta. Postanowiłam, że jutro ich opuszczę, ale najpierw opowiem swoją historię. Kiedy się obudziłam słońce było wysoko na niebie. Zaczęłam szukać Cziki, Sedy, Sendy, Karana i Amigo. Znalazłam ich nad wodospadem.
- Ja... przyszłam się z wami pożegnać. - zaczęłam. Popatrzyli na mnie z zawodem. - Ale najpierw chciałam wam o czymś opowiedzieć. - podeszłam do wodospadu i stworzyłam lodowy wizerunek Stada Wiecznych Tajemnic.
- To było stado w którym się urodziłam, a to - stworzyłam lodowe rzeźby stada, które na nas napadło - Stado Burzy. Stado Burzy napadło na nas, ale ja uratowałam wszystkich, zakochując się w młodym alfie z ich stada. - pokazałam im figurkę Kirita, którą stworzyłam wcześniej - Ma na imię Kirito. Kochałam go szczerze, ale on mnie zdradził. Podstępem w nocy przyprowadził Stado Burzy na nasze tereny i bezwzględnie pozabijał wszystkich. - figurki mojego stada się rozpadły, tylko jedna wciąż stała - Mnie miał zabić Kirito, ale kiedy chciał mi zadać cios zawahał się. Być może kochał mnie chociaż trochę. Obudził mnie i kazał uciekać. Powiedział do mnie: '' Uciekaj stąd i nigdy nie wracaj. Jeśli odważysz się tu postawić choćby jedno kopyto obiecuję, że cię zabiję '' . Słysząc to, pękło mi serce, ale co mogłam zrobić? Zaczęłam uciekać do lasu, galopowałam przez wiele dni i nocy nie patrząc za siebie. Błąkałam się tak przez rok, z każdą chwilą tracąc zaufanie do świata. I właśnie tak dotarłam do was. Przepraszam, że byłam wobec was taka okropna, ale ja naprawdę nie mam już do nikogo zaufania. Nie spałam całą noc myśląc czy wam o tym opowiedzieć. - odwróciłam się do nich plecami i powiedziałam - Żegnajcie. - już chciałam zacząć biec, gdy drogę zagrodziła mi Sendy. Płakała. Zaraz za nią pojawił się Amigo, nie płakał, ale widać było, że myślał dokładnie to co Sendy. Dalej pojawił się Karan i stanął przy Sendy, potem Czika stanęła obok Amigo, aż w końcu Seda. Nie wiedziałam co to znaczy, ale nagle Sendy podeszła do mnie i przytuliła mnie. Patrzyłam z niedowierzaniem.
- Ja dobrze wiem co czujesz. - wyszeptała przez łzy Sendy - Ja również bezpowrotnie straciłam rodzinę. Zresztą nie tylko ja. Amigo, Karan... i wiele innych koni. To stado jest właśnie dla takich jak ty czy ja. Dla tych, którzy chcą uciec przed przeszłością. - nie wiedziałam co powiedzieć, stałam nieruchomo.
- Proszę cię Emily, zostań z nami. - poprosiła Czika. Zastanowiłam się chwilę. Chciałam spędzić resztę swojego życia włócząc się po świecie wolna jak ptak. A jednak...
- Emily, nie daj się prosić - dodała Seda. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale mam jeden warunek. - oznajmiłam - Skoro mam tu zostać, a wy jesteście moimi przyjaciółmi mówcie mi Lizy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz