-Ja też Gniady cię kocham-odpowiedziałam.
Odeszłam kawałek od ogiera i spojrzałam w niebo myśląc o wojnie,naszym związku z Gniadym i różnych rzeczach.Martwiłam się naszym związkiem bo przez trochę Gniady się nie odzywał,ale teraz myślę,że będzie lepiej.
-Gniady pójdziesz ze mną ?
-A gdzie?-zapytał.
-No chodź to ci pokażę.
Poszedł za mną.Szliśmy przez około godzinę.Zatrzymałam się,a Gniady szedł jeszcze przez chwilę i walnął się o mnie.
-Zobacz,te konie i tą stajnię.
-No widzę,ale co to ma do mnie Sedo?
-Tutaj się urodziłam i wychowałam.
-Ach,piękne miejsce.
-No wiem,tylko szkoda mi tych koni,bo niektóre zostały,gdy moja rodzina uciekła i były trochę męczone,ale teraz widzę,że są zadbane i ładne.Wiesz co,ja mam siostrę Chestnut,była piękną kobyłką,jak odeszłam była jeszcze mała,ale teraz chyba ma 4 lataczy coś koło tego,została w tej stajni.
-Aha,to chcesz jej poszukać?
-Jeżeli ty się nie boisz misiu to chodź-powiedziałam to i zeszłam na dół.
Gniady poszedł za mną.Podeszłam do ogrodzenia i zarżałam.
Zobaczyła mnie srokata klacz,od razu podeszła do nas.
-Hej,co was tu sprowadza?
-Jesteśmy dzikimi końmi,ja przyszedłem tutaj z tą klaczą-powiedział Gniady.
-Siwa?To ty?zapytała srokata klacz.
-Tak to ja,a ty kim jesteś?
-Ja jestem przyjaciółką twojej matki,byłam przy jej porodzie z tobą.
-Aha ty jesteś Rinda?
-Tak jestem.
-Oh to super,poczekaj wejdziemy tam do ciebie.
Przeskoczyliśmy przez ogrodzenie i już znaleźliśmy się na pastwisku.
-Jak tam Chestnut?
-No jest,ale trochę zamknęła się w sobie,stoi w stajni-powiedziała Rinda wskazując łbem na otwarte drzwi stajni.
-Pójdę do niej-powiedziałam.
-Na razie nie bo jest u niej weterynarz,ona jest właśnie źrebna i niedługo ma poród.
-Aha,no jak wyjdzie ten weterynarz to ją odwiedzę.-powiedziałam żwawo.
Weterynarz wyszedł,ale nie miał najlepszej miny,coś go zmartwiło i nie chciał mówić o tym klaczy(czasem ludzie mówią do zwierząt,tak jak do człowieka).Poszedł do jakiegoś budynku,w ogóle nas nie zauważając.
Przeskoczyłam znów przez ogrodzenie i podeszłam do drzwi stajni.Chastnut leżała w otwartym boksie,słabo wyglądała.
-Cześć siostrzyczko!-przywitałam ją.
-Co?Seda,to ty?-zapytała z nadzieją.
-Tak to ja siostrunio,jak tam?
-Oh Siwa!Nie wiesz nawet jak się cieszę!-zarżała klacz.
-No ja też dawno się nie widziałyśmy no nie?
-No tak!Aua aua-powiedziała i wyraziła ból.
-Co się stało Ches?
-No nie widać brzuszka,nie widać,że leże no nie?
-No widać,ale co ciąża jest zagrożona?
-No to już drugi źrebak,odnoszę sukcesy w sporcie,w skakaniu,ale do rodzenia źrebaków się nie nadaję-powiedziała bardzo smutna.
-Gdy weterynarz wychodził miał smutną twarz-powiedziałam.
-No wiem bo zobaczył USG i to nie wróży nic dobrego siostro.
-Szkoda bo byś miała pięknego źrebaka.
-No hodowca też tak mówił.
-Idzie jakiś człowiek muszę wyjść-.
-Dobrze,dobrze chociaż,że mnie odwiedziłaś.To pa siostro.-powiedziała i położyła głowę na słomę.
Wyszłam szybko ze stajni i zawołałam Gniadego.
-Musimy już iść Gniady!
-No dobrze-przeskoczył przez ogrodzenie i poszedł za mną.Pożegnaliśmy się z Rindą i weszliśmy na górę.
<Gniady?>
Rinda:
Chestnut:
Stajnia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz