poniedziałek, 4 marca 2013

Od Rudego

Następnego dnia, po rozmowie z Fusem, poczułem że nie mogę czekać.
Upewniłem się, czy nikt mnie nie widzi, i ruszyłem cwałem w kierunku terenów stada średniego ogiera. Gdy byłem na miejscu szedłem cicho w kierunku ,,więzienia"
-A co ty tu robisz?- spytał wielki siwy ogier
-Jak to co?- spytałem nie pewnie- ja przecież należę do tego stada.(to oczywiście kłamstwo)
-Wybacz kolego, pomyłka.
-Afez! Gdzie ty masz łeb!- krzyknął ogier który właśnie wyszedł do nas z lasu- on jest ze stada wiecznej przygody! Co tak stoisz!
Ogier kopnął mnie, ale udało mi się zrobić unik. Przy następnym kopniaku od drugiego konia nie miałem tyle szczęścia...
Po godzinie obudziłem się w ,,więzieniu". Moje nogi były przykute do jakiś metalowych, krótkich rurek. Na szyi miałem zawiązaną grubą linę. Mogłem jednak swobodnie oddychać, tu chodziło o to, żeby nie machać głową.
-Witaj Rudy- nagle zobaczyłem przed sobą Nonerra w eskorcie kilku ogierów- panowie, zostawcie nas.
,,Panowie" wyszli szepcząc coś między sobą.
-Powiedzmy szybko- Nonerro zmienił ton na bardzo surowy- oto zasady gry: jeśli będziesz współpracował, nic Ci się nie stanie, jeśli nie, oberwiesz batem- tu wskazał łbem na długi patyk zakończony grubą liną.- to jak?
-Ode mnie nic nie usłyszysz- powiedziałem zdecydowanie.
-Uparty co? No trudno, a chciałem być miły...
Nonerro walnął mnie boleśnie batem. Nie mogłem ruszać głową, ale zacisnąłem zęby i oczy. Próbowałem stłumić w sobie krzyk.
-Teraz udajemy twardziela? No dobrze, to jeszcze raz!
Ogier walnął mnie batem jeszcze kilka razy....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz