niedziela, 3 marca 2013

Od Sendy

Nie wiedziałam czy to był nadal sen, czy jawa. czyżby ta śnieżnobiała klacz naprawdę była...?
- Spokojnie, to nie jest sen. - odezwała się znowu - Ja naprawdę tu jestem.
- Ale... jak to możliwe... przecież na własne oczy widziałam jak... - nie mogłam wyrzucić z siebie tych ostatnich kilku słów. Były dla mnie zbyt bolesnym przeżyciem.
- Masz rację, ja nie żyję. Zostałam zamordowana przez tych, których niegdyś kochałam. - odezwała się.
- Kochałaś ludzi? - zdziwiłam się.
- Miałam ci wszystko opowiedzieć pewnego dnia, gdy dorośniesz. I powiedzieć prawdę.
- Prawdę? Jaką prawdę?
- Twojego pochodzenia. Tak zgadza się, jesteś moją córką, córką alfy ze Stada Wiecznego Życia. Ale ja nie zawsze byłam dzika. Niegdyś należałam do pewnej hodowli. Ludzie byli mi tak bliscy jak inne konie. Miałam wśród nich wielu przyjaciół. Pewnego wieczoru na wybiegu poznałam pewnego młodego ogiera, który żył na wolności z dala od ludzkiej cywilizacji. To był Selvatico, twój ojciec. On nauczył mnie, że świat jest większy niż mogłabym sobie wyobrazić. I właśnie tej samej nocy, dowiedziałam się, że wkrótce będę miała córeczkę. - uśmiechnęła się do mnie - To byłaś właśnie ty. Ludzie nie mogli pojąć z jakim ogierem będę miała źrebiątko. A ja nie dawałam nikomu żadnej szansy poznania wybranka mojego życia. I tak upływały kolejne dni ,a ja milczałam dalej. Dnia w którym miałam urodzić nie zapomnę nigdy. - przerwała i popatrzyła na gwiazdy. Było widać, że dalej ciężko jej opowiadać - To był najgorszy, a zarazem najcudowniejszy dzień w moim życiu. Rano w stadninie wybuchł gwałtowny pożar. Wszystkie konie pasły się wtedy na łące, tylko ja odpoczywałam w środku. Nie mogłam pozwolić zginąć mojej nienarodzonej córeczce, ale ogień był zbyt silny. Wkrótce straciłam przytomność. Gdy otworzyłam oczy leżałam tuż przy brzegu jeziora, a obok mnie czuwał Selvatico. Ucieszył się gdy odzyskałam przytomność i opowiedział mi co się zdarzyło po tym kiedy straciłam przytomność. Selvatico był akurat nieopodal stadniny kiedy zobaczył unoszący się dym. Zaniepokojony pojawił się wśród wystraszonych koni i dowiedział, że ja nadal jestem w środku. Bez chwili zastanowienia wkroczył w płomienie i zobaczył jak leżę nieprzytomna. Gdyby przybył kilka sekund później zapewne byłoby już za późno. Wyprowadził mnie na powietrze i położył na trawie. Gdy zobaczył jak pewien człowiek biegnie w jego stronę pomyślał, że chce mi pomóc, ale było zupełnie odwrotnie. Chciał mnie zabić. To on zaprószył ogień. Gdy pozostałe konie spostrzegły jego zamiary zasłoniły mnie i Selvatico abyśmy mogli uciec. Z opisu Selvatico wywnioskowałam, że tym człowiekiem był mój najlepszy przyjaciel. Zawsze się o mnie troszczył i doglądał czy mi czegoś nie potrzeba. Niestety nie mogłam zrozumieć czemu tak postąpił. Wieczorem urodziłam i postanowiłam, że będę żyła dalej w stadzie Selvatico. I oczywiście stało się tak, że zostałam alfą. Podejrzewam, że człowiek który cię znalazł to był były stajenny z tamtej stadniny. Zapewne czuł się winny mojej śmierci.
- Ale, czemu mi o tym opowiadasz? - nie mogłam zrozumieć
- Czemu pytasz? Tak naprawdę, teraz, gdy dołączyłaś do Stada Wiecznej Przygody nie miałam zamiaru ci tego wszystkiego mówić, ale obecnie wszyscy przechodzicie ciężkie chwile. Wojna to nie jest coś zabawnego, ani przyjemnego. Chciałabym być przy tobie przez cały ten czas i wspierać jak tylko potrafię. Jestem pewna, że odnalazłaś się w tym stadzie na nowo, ale powiedz mi czy wiesz co zrobiły wszystkie klacze i ogiery z twojego rodzinnego stada żeby cię ratować?
- Poświęcili własne życia. - odparłam smutno
- Sendy, życie to bezcenny dar. Musisz o nie walczyć. Zapomnij o przeszłości, zapomnij o tym co było, a pamiętaj o tym co będzie. - Zebrało mi się na łzy. Chciałam się przytulić do mojej mamy tak jak kiedyś, ale jej słowa dalej brzęczały mi w uszach.
Nagle spostrzegłam, że moja matka blednie. Przestraszyłam się, ale ona znowu swoim smutnym, ale budzącym otuchę w sercu głosem powiedziała do mnie:
- Mój czas niestety dobiega już końca. Wkrótce nic po mnie nie zostanie, i stanę się kolejną błyszczącą gwiazdą na wieczornym niebie. Ale pamiętaj, musisz walczyć dalej. Nie pozwól, aby smutek po stracie ukochanej osoby przyćmił ci wzrok na jasne słońce. Nie płacz Sendy. Kiedy tylko za mną zatęsknisz spójrz na gwiazdy na niebie. Ja będę tam na ciebie czekać. Będę zawsze z tobą...
Śnieżnobiała klacz zbledła całkowicie, a na jej miejscu pojawiła się na niebie błyszcząca gwiazda. Spojrzałam w górę. Ona tam jest. Patrzy na mnie i czuwa nade mną. Wróciłam z powrotem do stada. Wszyscy nadal spali. Spojrzałam najpierw na Amigo, a potem na całą resztę. To są moi przyjaciele i nie pozwolę, żeby cierpieli. Położyłam się z powrotem na trawie i poczułam coś miękkiego. Spojrzałam i z uśmiechem na ustach zamknęłam oczy. Obok mnie leżała moja stara przytulanka w kształcie gwiazdki, którą dostałam od mojego stada w dniu kiedy się urodziłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz